Trudno być osobą doszczętnie zniszczoną i poniżoną przez mężczyznę. którego się kocha. Był on moim księciem na białym rumaku, ideałem aż do czasu gdy razem postanowiliśmy wyjechać. Początkowo wszystko układało się świetnie dopóki po imprezie nie pokazał swojej drugiej strony.
Powtarzał że nasze kłótnie powoduje ja, wmawiał mi że prowokuje go i wzrasta w nim agresja. Byłam dla niego workiem treningowym sposobem na odstresowanie się. Znosiłam to wszystko potulnie wierząc że się zmieni oczywiście zmienił się ale jeszcze bardziej na gorsze. Łudziłam się że przestanie imprezować i przestanie wszczynać bójki. Na próżno aż do tamtej nocy, była 2 nad ranem gdy pijany wrócił do domu po kolejnej bójce ze swoimi kolegami od których nie różnił się niczym. Od razu zaczął się kłócić i bić. Nie patrzył gdzie celował wiedział jedynie że mnie to boli. Nie wytrzymałam odepchnęłam go i uciekłam do sypialni. Przesunęłam komodę barykadując drzwi w które zaczął walić. Trzęsącymi rękoma wybrałam numer brata i czekałam aż odbierze telefon.
~~~~
Hej prezentuje wam prolog mojego kolejnego opowiadania. Zachęcam was do komentowania i wyrażania swojej opinii
Justine